Skiplink: Przejdź do treści
Menu dostępności zamknij
FACEBOOK
BIP

BOŻE NARODZENIE

Obrzędy związane ze świętami Bożego Narodzenia, na wsi zwanymi Godnymi Świętami, obchodzone były szczególnie uroczyście. W wigilię (w Polsce obchodzoną dopiero od XVIII wieku) porządki i czynności domowe należały do kobiet, które gotowały i piekły. Zwracały uwagę na to, by domownicy nie jedli aż do wieczerzy. Posprzątane śmieci wynosiły na miedzę, by robactwo trzymało się z dala od domu. Mężczyźni oporządzali zagrody i obory, a dzieci, które pomagały w czynnościach zwracały na to uwagę, by ich nie karcono. Byłaby to zła zapowiedź na przyszły rok.

W Pcimiu i w pobliskich wsiach, aby zapewnić sobie zdrowie chodzono przed wschodem słońca boso do rzeki i kąpano się w przerębli. Nie ubierano choinki ale pod powałą do tragarzy mocowano podłaźnik – krzak lub wierzchołek jodełki albo świerka, szczytem w kierunku podłogi. Podłaźniki przystrajano ozdobami z orzechów, jabłek, kolorowej bibuły czy słomy. Na szczycie umieszczano tzw. świat zrobiony z opłatków, który po świętach przenoszony był pod obrazy świętych. W latach późniejszych przystrojoną choinkę stawiano w pokoju, w kuchni zaś nadal wieszano podłaźniki. Dopiero w latach 70 – tych pojawia się zwyczaj ubierania choinki stojącej a nie wiszącej. Siadając do wieczerzy wigilijnej, opasywano się słomianymi powrósłami, co miało zapewnić zdrowie w przyszłym roku. Zdejmowano je dopiero po powrocie z pasterki.

Gospodarz przynosił do izby snop słomy, część była rozściełana na stole (i przykrywana obrusem), resztę stawiano w kącie. Zwyczaj ten miał zapewnić dobre plony przez cały rok. Niemal każda czynność wykonywana w dzień wigilijny miała swe dodatkowe znaczenie magiczne. Należało, zatem być szczególnie ostrożnym, aby postępowaniem swym nie zaszkodzić na cały rok przyszły sobie lub nie ściągnąć złych następstw na otoczenie. Opłatkiem łamano się w kolejności od najstarszego do najmłodszego – często też maczano go w miodzie – a następnie siadano do stołu. Ważne było też, aby siadający do stołu miał przy sobie pieniądze, które miały mu zapewnić ich posiadanie przez cały rok. Bacznie obserwowano pogodę, a jeżeli dzień był mglisty i szary stanowiło to dobrą wróżbę dla panien, które miały w tym roku łatwo wychodzić za mąż. Podobnie jak i w innych regionach dziewczęta wychodziły przed dom i słuchały szczekania psów, skąd dochodziło szczekanie stamtąd miał pochodzić przyszły mąż.

Wieczerza wigilijna przygotowywana była przez gospodynie z własnych płodów rolnych i uwzględniała karpiele, barszcz z owsa, żur z ziemniakami, pierogi ze śliwkami, groch, bób, fasolę, kapustę, grzyby, kompot z suszonych owoców, tzw. galas. Pieczono chleb z białej mąki, a przy jego krojeniu do pierwszej kromki gospodarz wkładał opłatek, który na wiosnę przy pierwszych pracach w polu dawano koniom do zjedzenia oraz wkładano pod pierwszą skibę. Jedzono ze wspólnej miski, a z każdej potrawy odkładano trochę jadła dla bydła. Nie obdarzano się prezentami. Mówiono, że kto pierwszy odszedł od stołu miał najwcześniej umrzeć. Jeszcze do niedawna cała rodzina szła po wieczerzy do stodoły na boiska zasłane słomą i kładła się tam spać, co zapewniało urodzaj na rok przyszły. Wierzono, że o północy zwierzęta mówią ludzkim głosem. Przestrzegano przed podsłuchiwaniem zwierząt, gdyż jeden gospodarz usłyszał o sobie, że nie dba o nie i umarł w tym roku.

W drugi dzień Świąt – dzień św. Szczepana, święcono w kościele owies. Gospodarz, który miał zachwaszczone zboże, spieszył po wyjściu z kościoła, by wysypać garść poświęconego owsa na swoje pole, podczas którego wymawiał:

Uciekaj, diable, z ostem, bo idzie św. Szczepan z owsem.

Chłopcy często obrzucali nimi dziewczęta w kościele i w drodze powrotnej do domu. W tym dniu tradycyjnie też zawiązywano nowe umowy o pracę między gospodarzami a służącymi. Po św. Szczepanie robiono powrósła ze źdźbeł owsa rozesłanych w wigilię na stole i obwiązywano nimi drzewka w sadzie, aby dobrze rodziły.

W dniu św. Szczepana rozpoczynano kolędowanie.. Kolędnicy byli to przeważnie mężczyźni lub młodzi parobcy (w kolędowaniu nie brały udziału kobiety), przebrani za dziada z workiem na dary, Żyda z kozą lub turoniem, pastuszkowie z betlejemską gwiazdą, niekiedy z szopką oraz Herod i Marszałek.

W domu, do którego byli zaproszeni panował ogromny tłok, bo pamiętać należy, że dawniej na wsi odwiedziny kolędników były nie lada atrakcją i często kolędowanie kończyło się tańcami przy muzyce. Czasem nawet za grupą kolędników podążały dziewczyny, licząc na tańce i zabawę. Kolędnicy zazwyczaj rozpoczynali przemowy i śpiewy pod oknem domu, a gospodarz zapraszał ich do środka, bądź wynosił im pieniądze.

W tym okresie chodzili również kolędnicy z szopką, wykonaną z drewna lub tektury. Miała ona w dolnej części scenkę, w obrębie której poruszały się drewniane kukiełki w kostiumach wykonanych ze szmatek. Początkowo zespół taki składał się z Trzech Króli, Heroda, Diabła, Śmierci, Marszałka, Żyda. Obecnie ilość postaci poszerzyła się o pastuszków, Dziada, Skórcorza (Pcim) i osób znanych z życia publicznego; kominiarza, policjanta itd. (Lubień). Grupy kolędnicze kolędowały aż do Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego).

W Nowy Rok od wczesnego rana chodzą podłaźniki (Pcim, Stróża, Tokarnia, Krzczonów, Zawadka, jedynie w Lubniu podłaźniki nawiedzają domy już w Św. Szczepana). Osoba taka po wejściu do izby pozdrawia Boga, a następnie obsypuje kąty owsem pomieszanym z drobnymi monetami i wypowiada życzenia:

Pochwalony Jezus Chrystus, Na szczęście, na zdrowie, Na ten Nowy Rok, Żeby się darzyło W komorze, oborze, Co daj Boże, W każdym kątku Po cielątku, a na piecu troje.

W Trzebuni zwyczaj ten zwano podsypką – z życzeniami „podsypywanymi” owsem a i zakrapianymi alkoholem chodzono do krewnych, znajomych, sąsiadów.

W Trzebuni zwyczaj ten zwano podsypką – z życzeniami „podsypywanymi” owsem a i zakrapianymi alkoholem chodzono do krewnych, znajomych, sąsiadów.